Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2025

Cisza na dwóch kołach

Obraz
W świecie, który nieustannie pędzi, coraz trudniej znaleźć chwilę ciszy. Ciszy prawdziwej – tej, która nie jest brakiem dźwięków, ale obecnością spokoju. A czym jest spokój? Dla mnie to brak zmartwień, moment, w którym świat przestaje przytłaczać. To powrót do tamtych chwil, kiedy jako dziecko wyruszałem z domu pełen ciekawości, nie wiedząc, co mnie spotka za rogiem. Każde wyjście było wtedy nową przygodą, a każda ścieżka – obietnicą odkrycia czegoś nieznanego. Taki właśnie spokój odnajduję dziś na dwóch kołach, w miejscach, gdzie asfalt się kończy, a droga prowadzi przed siebie. To tam, na pustych szlakach i wśród szeptu natury, świat w końcu milknie. Nie ma szumu miasta, nie ma rozmów, nie ma powiadomień w telefonie. Jest tylko cichy szmer opon toczących się po drodze, rytmiczny oddech i miękkie tło natury – śpiew ptaków, szelest traw na wietrze, cichy stukot kamyków pod kołami. To właśnie wtedy, na dwóch kołach, odnajduję ciszę, której tak bardzo brakuje w codziennym życiu. Nie jest...

Borger – Drouwenerzand – Drentsche Aa

Obraz
Dzisiaj moja wyprawa zaczęła się w miejscowości Borger. To niewielka, spokojna miejscowość w prowincji Drenthe, znana głównie z największego w Holandii hunebedu – prehistorycznego grobowca z ogromnych głazów. Borger ma w sobie coś z miejsca, gdzie historia i codzienne życie mieszają się bez pośpiechu. Z Borger ruszyłem w stronę Drouwenerzand. Po drodze minąłem rzeźby mamutów, utkane z traw i gałęzi – wyglądały jakby naprawdę wyszły z zamglonych czasów, kiedy jeszcze piaski i wrzosowiska były niekończącą się dziczą. Chwilę później – posąg starszej kobiety prowadzącej rower z wielkim pudłem na kierownicy. Zwyczajna scena, a jednak pełna uroku, jakby zatrzymana w czasie. Kiedy minąłem pierwsze drzewa, wiedziałem, że to będzie dobra droga. Wąskie ścieżki, miękka ziemia, śpiew ptaków gdzieś wysoko. To właśnie jest Drouwenerzand – rezerwat wędrujących piasków i wrzosowisk. Powstał setki lat temu, kiedy człowiek nadmiernie wycinał lasy, a wiatr zamienił ziemię w suchy, ruchomy kraj...

Dzień Króla w Holandii – Święto w kolorze pomarańczy

Obraz
W sobotę w Holandii obchodzono Dzień Króla. W całym kraju trwały huczne imprezy, ulice tonęły w pomarańczowym kolorze, a miasta pulsowały muzyką i śmiechem. Ja jednak zamiast tłumów i miejskiego zgiełku wybrałem samotną przejażdżkę na rowerze – gdzieś dalej, gdzie królowała cisza i wiatr. Mimo to chciałbym opowiedzieć Wam, czym jest Dzień Króla i dlaczego dla Holendrów to tak wyjątkowy czas. Dzień Króla (Koningsdag) to największe, najradośniejsze i najbardziej pomarańczowe święto w Holandii! Każdego roku, 27 kwietnia (lub wyjątkowo 26 kwietnia, jeśli 27 przypada w niedzielę), cały kraj zamienia się w jedną wielką imprezę plenerową na cześć urodzin króla Willema-Alexandra. Dlaczego pomarańczowy? Pomarańczowy to kolor rodziny królewskiej – rodu Oranje-Nassau. Stąd w Dzień Króla zobaczysz wszystko w odcieniach oranżu: ubrania, dekoracje, jedzenie, a nawet piwo! Skąd się wziął Dzień Króla? Zaczęło się w 1885 roku jako Dzień Księżniczki dla księżniczki Wilhelminy. Po jej koronacji ...

Zatrzymany czas

Obraz
Westerwolde – nieplanowany przystanek, który zostaje w głowie Podczas każdej rowerowej ucieczki mam jeden nawyk – jeśli po drodze trafię na jakieś ślady historii, choćby najmniejsze, muszę się zatrzymać. Choćby na chwilę. Bo takie miejsca to nie tylko to, co się widzi, ale też to, co się czuje. I właśnie tak trafiłem do małego budynku w Westerwolde. Z daleka przyciągnął mnie kolorowy napis na drewnianej ścianie. Zsiadłem z roweru, spojrzałem przez otwarte drzwi i już wiedziałem, że warto wejść. To miejsce nazywa się De Oude Stelmakerij – dawna stolarnia. Dziś to takie połączenie lokalnego muzeum i punktu informacji. W środku – ciepły klimat, ceglane ściany, drewniane belki i masa zdjęć. Całe ściany pokryte są czarno-białymi kolażami starych fotografii – pocztówki z przeszłości z różnych wiosek w okolicy. Można zobaczyć, jak kiedyś wyglądały szkoły, domy, kościoły, zwykłe ulice i ludzie. Do tego mnóstwo dawnych narzędzi – łopaty, grabie, widły, jakieś stare sprzęty rolnicze i stol...

Część 5 - Tulipanowy zachwyt

Obraz
Tam, gdzie droga pachnie wiosną Wracałem z nad zatoki Dollard. Wiatr w plecy, słońce ogrzewało ramiona, a w głowie wciąż miałem obrazy z nadmorskich ścieżek. To miał być już tylko spokojny powrót – ale droga postanowiła mnie jeszcze raz zaskoczyć. Za zakrętem, pośród pól i gospodarstw, nagle pojawiły się one – tulipany. Całe ich morze. Czerwone, różowe, żółte – ułożone w perfekcyjnych rzędach, aż po horyzont. Zatrzymałem się. Nie mogłem inaczej. Chciałem odpocząć, ale tak naprawdę to widok sam zmusił mnie do tego, by po prostu stanąć. I w tej krótkiej chwili zrozumiałem, że nie jestem jedyny. Starsi ludzie na rowerach, młodsze pary w samochodach, nawet Holendrzy – lokalni, przecież nie turyści – zatrzymywali się, by wysiąść, popatrzeć, zrobić zdjęcie. Wszyscy na moment porzucali swój pośpiech, jakby czas się tutaj rozciągał. I nikt nie mówił za dużo – jakby każdy rozumiał, że nie trzeba. Że wystarczy być. Choć Holandia i tulipany wydają się dzisiaj jednym, te kwiaty wcale nie poc...