Zatrzymany czas
Westerwolde – nieplanowany przystanek, który zostaje w głowie
Podczas każdej rowerowej ucieczki mam jeden nawyk – jeśli po drodze trafię na jakieś ślady historii, choćby najmniejsze, muszę się zatrzymać. Choćby na chwilę. Bo takie miejsca to nie tylko to, co się widzi, ale też to, co się czuje.
I właśnie tak trafiłem do małego budynku w Westerwolde. Z daleka przyciągnął mnie kolorowy napis na drewnianej ścianie. Zsiadłem z roweru, spojrzałem przez otwarte drzwi i już wiedziałem, że warto wejść.
Do tego mnóstwo dawnych narzędzi – łopaty, grabie, widły, jakieś stare sprzęty rolnicze i stolarskie. Wszystko autentyczne, z duszą, bez zbędnego błysku. Takie rzeczy, które aż chce się obejrzeć z bliska i zastanowić, jak wyglądało życie, gdy ktoś tym naprawdę pracował.
Komentarze
Prześlij komentarz
Masz myśli? Podziel się nimi.
Jeśli coś Cię poruszyło, zainspirowało albo po prostu chcesz zostawić ślad - napisz komentarz.
Lubię czytać, co czujesz i myślisz.