Z Zuidlaren do serca natury. Tropem historii, śladami bocianów.
Dziś wyruszyłem z samego rana z niewielkiej miejscowości Zuidlaren, by odkryć Park Narodowy Drentsche Aa – jedno z tych miejsc, gdzie czas zwalnia, a przyroda mówi własnym głosem. Już na początku trasy natrafiłem na ślady historii – stary budynek główny w otoczeniu ceglanych murów i wieży ciśnień, które przez lata były świadkami losów ludzi i miejsca. Tablice informacyjne opowiadały m.in. o ruchu oporu, działaczach podziemia, lokalnych bohaterach. To był cichy, ale mocny początek dnia.
Z każdym kolejnym kilometrem krajobraz stawał się coraz bardziej dziki i różnorodny. Park Narodowy Drentsche Aa to nie tylko piękny teren do jazdy – to żywy krajobraz kulturowy. Znajdują się tu starorzecza, torfowiska, wrzosowiska i zagajniki, które zachowały swój naturalny rytm dzięki temu, że nie były zbyt intensywnie przekształcane przez człowieka. Sieć rowerowa poprowadzona jest malowniczo, choć ku mojemu zaskoczeniu – jak na Holandię – zdarzały się braki w oznaczeniach. Kilka razy musiałem zmieniać trasę z powodu zakazu wjazdu rowerem, choć po chwili orientowałem się, że lokalni i tak z nich korzystają. Po kilku takich przypadkach sam po prostu jechałem dalej.
Po chwili odpoczynku przy kawie ruszyłem dalej w park. Las zmieniał się co kilka kilometrów – raz był to jasny bukowy młodnik, innym razem gęsty świerkowy las, a zaraz za zakrętem czekała otwarta przestrzeń porośnięta wrzosem i dzikimi trawami. Mijałem dzikie łąki, samotne ścieżki przez knieje i rozległe pola uprawne. W jednym z miejsc zauważyłem bocianie gniazda – całe kolonie zbudowane wysoko, na drzewach i specjalnych platformach. Widok tych ogromnych ptaków czuwających nad krajobrazem zrobił na mnie spore wrażenie.
Po drodze spotkałem też kilka cielaków, które nie przejmowały się moją obecnością i leżały sobie spokojnie na środku ścieżki. Jakby były częścią tego szutrowego świata – równie naturalne, jak krzywe płoty, stare dęby i szeleszcząca trawa.
To był jeden z tych dni, kiedy rower staje się wehikułem do czegoś więcej niż tylko przejechanych kilometrów. Z jednej strony dotknąłem historii, z drugiej – chłonąłem przyrodę w najczystszej postaci. A wszystko w rytmie własnego oddechu i stukotu kół na
– uciekam dalej, zanim mnie dogoni świat
Komentarze
Prześlij komentarz
Masz myśli? Podziel się nimi.
Jeśli coś Cię poruszyło, zainspirowało albo po prostu chcesz zostawić ślad - napisz komentarz.
Lubię czytać, co czujesz i myślisz.