Woda, ptaki i cegły – holenderska układanka

Dzisiejsza trasa była krótka, ale pełna uroku. Choć to tylko mała pętla, miejsca, które mijałem, wyglądały miejscami jak z bajki. Spokój, cisza i to, co lubię najbardziej: woda, łódki, jachty oraz statki. Zwiedzając Holandię kiedyś samochodem, nie widziałem tylu zachwycających miejsc, co teraz, jeżdżąc rowerem. Rower sprawia, że jestem obecny w tych miejscach naprawdę. Samochód to nie to samo.






Moja dzisiejsza wyprawa zaczęła się i skończyła w miejscowości Giethoorn. To była mała pętla przez małe wioski, gdzie domki dosłownie stały nad samą wodą.



Giethoorn – holenderska Wenecja

Giethoorn, nazywane „Wenecją Holandii”, to urocza miejscowość w prowincji Overijssel, znana z licznych kanałów i mostków. Osada została założona w XIII wieku przez uchodźców z krajów śródziemnomorskich. Nazwa „Giethoorn” pochodzi od słów „gietehornes”, oznaczających „kozi róg” – według legendy, pierwsi osadnicy znaleźli na tym terenie wiele rogów kóz, które zginęły w powodzi.


W Giethoorn nie ma dróg – transport odbywa się łodziami po kanałach lub pieszo po wąskich ścieżkach. To miejsce przyciąga turystów z całego świata swoim niepowtarzalnym urokiem.



Kalenberg – w sercu natury

Kalenberg to niewielka wioska położona w sercu Parku Narodowego Weerribben-Wieden. Jej historia sięga XIX wieku, kiedy to była osadą zajmującą się wydobyciem torfu. Obecnie Kalenberg przyciąga turystów swoim spokojem, malowniczymi kanałami i tradycyjnymi domkami.



Weerribben-Wieden – królestwo wody i trzciny

Park Narodowy Weerribben-Wieden to największy w Europie Zachodniej obszar torfowisk niskich, obejmujący ponad 10 000 hektarów. Charakteryzuje się labiryntem kanałów, jezior, trzcinowisk i lasów bagiennych. To siedlisko wielu rzadkich gatunków roślin i zwierząt, w tym wydr, czapli, zimorodków i storczyków.



Trasa przez ten park to prawdziwa uczta dla zmysłów – cisza, śpiew ptaków i szum trzcin tworzą niepowtarzalną atmosferę.


Na zakończenie…


Moja wyprawa zakończyła się w małym sklepiku, gdzie kupiłem kilka magnesów – zbieram je z miejsc, które odwiedzam, bo lubię otaczać się wspomnieniami. Do tego dorzuciłem kilka pocztówek. Lubię je wysyłać znajomym – uważam, że ta stara tradycja ma w sobie coś pięknego. Kartka z odręcznym tekstem to więcej niż wiadomość na komunikatorze – to gest, który zostaje.


– uciekam dalej, zanim mnie dogoni świat

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czasem wystarczy oddech.

Pierwiastek podróżnika, czyli planowanie wyprawy.

Część 5 - Tulipanowy zachwyt