Płasko, równo… ale jakoś nie moje.


Rower w krainie wiatraków


Tak, ścieżki są świetne. Tak, jest płasko. Tak, mogę jechać bez stresu i z zamkniętymi oczami (ale nie jeżdżę).


Ale czy Holandia mnie zachwyca? Niekoniecznie.

Wszystko działa, ale jakoś nie czuję tej iskry.

Brakuje mi dzikości, przypadkowych skrętów w las, tej nuty niepewności, która zawsze towarzyszy mi w Polsce – czy szuter się nie skończy, czy nie będzie piasku, błota, czy nie trzeba będzie przenieść roweru przez rzekę.



Tutaj wszystko jest… zorganizowane. Dobrze, wygodnie. Ale może trochę za bardzo.

Jestem daleko od domu i to się czuje – nawet na najlepszym asfalcie.



Ale jeżdżę. Bo jazda to jazda. Bo rower to mój kawałek stałości, nawet jeśli krajobraz się zmienia.



Czasem trzeba pojechać daleko, żeby poczuć, jak bardzo tęskni się za bliskimi.


– uciekam dalej zanim mnie dogoni świat

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czasem wystarczy oddech.

Pierwiastek podróżnika, czyli planowanie wyprawy.

Część 5 - Tulipanowy zachwyt