Okno

Czekanie jak przed atakiem szczytowym


Cztery dni wolnego. Planowane trasy zapisane w aplikacji, rower gotowy, torba spakowana. Ciało aż się rwie do drogi, ale za oknem tylko deszcz – drobny, uparty, jakby ktoś wylewał niebo wiadrami z bardzo dużą cierpliwością. Holandia. Kraj rowerów i… kapryśnej pogody.


Siedzę jak alpinista w namiocie szturmowym. Wiem, że mogę ruszyć, jak tylko niebo się uchyli. Patrzę w prognozy, szukam luk. Okna. Krótkiej przerwy, w której droga znów stanie się możliwa. Trochę jak przed atakiem szczytowym – czeka się na warunki, sprawdza wiatr, deszcz, widoczność. I choć nie ma tu lodowców ani wysokości, to czuję to samo napięcie. Gotowość.


Nie lubię bezczynności. Czuję, jak trasy pulsują mi pod skórą. Jak zdjęcia same układają się w głowie, choć ich jeszcze nie zrobiłem. Ale uczę się cierpliwości. Czasem trzeba przysiąść i poczekać. Wbrew sobie. Zrobić kawę. Przejrzeć mapy. Zapisać myśli.


Może właśnie to też jest część drogi?

                              – uciekam dalej, zanim mnie dogoni świat

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czasem wystarczy oddech.

Pierwiastek podróżnika, czyli planowanie wyprawy.

Część 5 - Tulipanowy zachwyt