Dlaczego jeżdżę sam?
Nie jestem samotnikiem. Lubię ludzi, potrafię śmiać się w grupie, rozmawiać godzinami i dzielić drogę z innymi. Zdarza mi się umówić na rowerową ustawkę – wspólny start, rozmowy na światłach, czasem rywalizacja na odcinku. To też ma swój urok.
Ale prawda jest taka, że najczęściej i najchętniej jeżdżę sam.
Jadąc samemu, nie muszę niczego tłumaczyć ani nikomu dorównywać. Nikt mnie nie pogania i nie muszę z nikim się ścigać. Tempo jazdy ustalam sam – czasem równym rytmem, innym razem niespiesznie, jakby każda minuta była ważna.
W samotnej jeździe jest coś więcej niż tylko ruch. To cisza, w której układają się myśli. To miejsce, gdzie nic nie muszę – a mogę wszystko. Czasem znikam na kilka godzin, wracam zmęczony, spocony, ale z głową pełną spokoju.
Lubię ten stan.
Bycie samemu na rowerze to nie ucieczka od ludzi. To raczej powrót do siebie.
– uciekam dalej zanim mnie dogoni świat
Komentarze
Prześlij komentarz
Masz myśli? Podziel się nimi.
Jeśli coś Cię poruszyło, zainspirowało albo po prostu chcesz zostawić ślad - napisz komentarz.
Lubię czytać, co czujesz i myślisz.