Część 4 - Tam gdzie droga prowadzi przed siebie.
Nie jestem już pewien, czy to kanał wpada do zatoki, czy zatoka do kanału – ale kto by się tym przejmował, kiedy przed oczami rozpościera się szeroka, spokojna tafla, wiatr porusza trawą, a człowiek ma wrażenie, że świat na moment przystanął. Tam właśnie zrobiłem sobie przerwę.
Przy brzegu stał mały kiosk ciągnięty przez stare autko. Starszy Holender, z twarzą opaloną wiatrem, rozstawił stolik, termos z kawą i kawałki pachnącego jabłecznika. Usiedliśmy na chwilę – on za ladą, ja przy stoliku z widokiem na wodę. Ciepło ciasta, mocna kawa i horyzont bez końca. Niczego więcej nie trzeba było.
Zatoka Dollard to wyjątkowe miejsce – położona na pograniczu Holandii i Niemiec, stanowi naturalne ujście kilku rzek i jest jednym z najważniejszych obszarów podmokłych w Europie. Słynie z bogactwa ptaków, przestrzeni i ciszy, której nie znajdziesz w mieście. Widać tam, jak natura powoli odzyskuje to, co przez lata było regulowane ludzką ręką.
Po przerwie ruszyłem dalej – ścieżka wiła się po groblach, z jednej strony woda, z drugiej… owce. Mnóstwo owiec. Czasem patrzyły z zaciekawieniem, czasem z wyższością. Jedna stanęła wprost na mojej drodze i wyraźnie dała znać, że nie zamierza się ruszyć. Jakby mówiła: „To ja tu jestem u siebie”.
Przeciskając się przez kolejne stada, dotarłem w końcu do bunkrów – tych, o których już Wam pisałem. Ale dzisiaj nie o nich. Dziś zostanę w tej chwili – z jabłecznikiem, kawą i owcami, które pasły się na tle zatoki, jakby nic poza tym światem nie istniało.
W następnym wpisie opowiem Wam o polach tulipanów, które znalazłem trochę dalej. A teraz… zostańmy jeszcze na chwilę tutaj.
– uciekam dalej, zanim mnie dogoni świat
Komentarze
Prześlij komentarz
Masz myśli? Podziel się nimi.
Jeśli coś Cię poruszyło, zainspirowało albo po prostu chcesz zostawić ślad - napisz komentarz.
Lubię czytać, co czujesz i myślisz.